Przejdź do głównej zawartości

Morda nie szklanka?

Podobno morda nie szklanka, nie potłucze się. No chyba, że się ma kichawę jak Iwona Dziura, a przeciwnik nie cofnie się nawet przed wrzuceniem cię na ścianę.

Dziesiąta minuta meczu. Ląduję nochalem w drabinkach gimnastycznych okalających boisko do gry w kosza.
Słyszę lekkie chrupnięcie i momentalnie czuję, jakby w głowie eksplodował mi worek wypełniony jakąś gorącą mazią. Zanim ktokolwiek orientuje się, co się stało, zakrywam twarz dłonią i biegnę prosto do WC, zostawiając za sobą krwawą ścieżkę. Jucha wali jak z jakiej krtani rytualnie ubijanego zwierza, jest kompletnie nie do opanowania. Podczas gdy krwawe skrzepy zapychają to jedną, to drugą umywalkę, przybiega zaalarmowana przez kogoś pielęgniarka. Dostaję zimny okład i polecenie trzymania klamki wysoko. Po kilkunastu minutach, krwotok cudem mija.
Pielęgniarka biadoli, że kulfon jest złamany.

- Trzeba natychmiast jechać do szpitala! Nastawić! Operować! – lamentuje.

Łatwo jej mówić “do szpitala”. Kichawa się sama nie złamała i musi zostać pomszczona. Już Iwona Dziura wie, czyje łapska pchnęły ją na drabinki!

- Natychmiast do mojego gabinetu!!!! Zadzwonimy po mamę!!!! [rzecz dzieje się w 1999 roku w Gimnazjum nr 10 w Bytomiu - przyp. autora] – oznajmia tonem nieznoszącym sprzeciwu i ciągnie mnie za sobą.

Staje na tym, że pielęgniarka pójdzie do gabinetu zadzwonić do mojej mamy, a ja jeszcze tylko się wysikam i do niej dołączę.
Natychmiast po tym, jak biały kitel znika mi z pola widzenia, ładuję sobie po jednym tamponie z jałowej gazy do każdej dziurki w nosie i walę z powrotem na boisko wymierzać sprawiedliwość. Wszyscy obecni na sali są w lekkim szoku, że wróciłam, ale widocznie uznają, że pielęgniarka wyraziła na to zgodę. Trener wpuszcza mnie na boisko. Zostały trzy minuty do końca meczu. Niestety, zanim udaje mi się zrealizować plan zemsty, rozlega się końcowa syrena. Wyrównania porachunków chyba rychło nie będzie, bo na salę wpadają wkurzone mama z pielęgniarką i zawijają mnie do samochodu.
Podczas gdy one załatwiają przez szybę ostatnie formalności, ja zerkam w boczne lusterko. Kulfon krzywy jak u baby jagi, już tylko brodawki mi brakuje!!!!!!

Lekarz w szpitalu, tylko na mnie spojrzawszy, oznajmia, że bez narkozy się nie obędzie. Tak więc klamka od zakrystii zapadła, operujemy. Głupi Jaś w dupsko i wiozą mnie na salę. Świat rozmywa się już w drodze…

Budzę się parę godzin później z gipsem na twarzy. Czuję, że wyglądam jak Robocop. W nosie napchane pełno jakiejś waty a łeb boli jak po imprezie w remizie. Laska łóżko obok też jest po operacji. Haftuje dalej niż widzi, co tylko potęguje moje skojarzenia z kacem.
Dowiaduję się, że czeka mnie tydzień nieużywania nosa i oddychania ustami – to miło, że chociaż warg mi nie zagipsowali.

Pierwsza doba w szpitalu ciągnie się okrutnie. To oddział laryngologiczny, połowa pacjentów ma utrudniony przepływ powietrza przez drogi oddechowe. Co drugi tutaj chrapie tak, jak cała brygada górników.
Reszta pobytu upływa mi jednak dosyć szybko: pomiary temperatury, badania krwi, pytania o stolec i głodowe posiłki.
“Brak” nosa daje się we znaki. Gęba na okrągło otwarta, więc nawet, jak się nie poruszam, świszczę jak stary dziad przy wchodzeniu na schody. Usta spierzchnięte, wyglądają jak kawałek wyschniętego flaka z kiełbasy. Któregoś dnia zapominam, że gardło służy mi teraz i do jedzenia, i do oddychania jednocześnie i nieomal duszę się w trakcie przeżuwania ogromnej pajdy chleba posmarowanej pasztetową!
Ostatni dzień w szpitalu to moja wielka chwila, zdejmuję maskę Robocopa! Przede mną uwalniają z gipsu koleżankę z sali. Wreszcie mogę zobaczyć prawdziwe rysy jej twarzy. Ta to ma dopiero kartofla, węch pewnie lepszy od psa policyjnego!!!
Teraz zabierają się za mnie. O dziwo: nie boli mnie kompletnie nic! Lekarz przecina gips i używając szczypców ciągnie za kawałki jałowej gazy wystającej mi z nozdrzy.
Aż nie chce mi się wierzyć, w to, co widzę: nic dziwnego, że nie mogłam normalnie oddychać, skoro w każdej dziurce miałam wetknięte po pięć metrów bandażu!!!!! W momencie wyciągania go mam uczucie, jakby obrzydliwe, miękkie, obłe glisty wypadały mi z nosa!!!! Ledwo powstrzymuję torsje. Wszystko na szczęście trwa tylko chwilę.
Cóż za przeżycie, braciszkowie!!!!!! Tak czystej niuchawy nie miałam jeszcze nigdy!!! Gotowam przyrzec, że jestem w stanie wyczuć zapach obiadu gotowanego w kamienicy naprzeciwko przy zamkniętym oknie! Kompletnie nowa jakość zmysłów!!!!
Z przyjemnością wsiadam do samochodu z perspektywą zjedzenia domowego obiadu. Jak dobrze będzie znowu czuć zapach i smak jedzenia!!!

Szlachetne zdrowie, nikt się nie dowie…
a…MORDA NIE SZKLANKA, ŁKS ŁOMIANKA!!!!!

Towarzysze, pomożecie?? Komentowanie, udostępnianie, lajkowanie nie boli i nic Was nie kosztuje! Dziękuję!


Komentarze

Etykiety

Pokaż więcej

Popularne posty z tego bloga

Radio eM Katowice

Do posłuchania: audycja Magazyn podróżniczy Radia eM Świat jest piękny z zeszłej soboty: http://radioem.pl/doc/4268332.Z-Dziura-w-podrozy Dziękuję serdecznie świetnym prowadzącym (Barbara Hobzda i Marek Piechniczek) oraz reszcie Załogi Radio eM 107,6 Fm ! Miłego słuchania - ja tymczasem pędzę na Międzynarodowe Targi Książki w Krakowie - uwidzim się tam dzisiaj o 12!

Dziękuję Polonio!

Dziękuję Wszystkim przybyłym na Targi książki w Londynie ! Było sporo pozytywnie zakręconych ludzi, a wśród nich... wielu uśmiechniętych Hanysów! Miałam przyjemność poznać, a nawet dzielić stolik i pióro ✍️ z podróżnikiem Krzysztof Suchowierski . Jest on autorem książki "Rowerem przez mrozy Jakucji" oraz laureatem wyróżnienia Kolosy za ten zawarty w tytule jego kniżki podróżniczy (w dodatku zimowy!!!) wyczyn. 😱 Prócz "Dziury w podróży" promowałam inicjatywę Poles in the UK - British-Polish friendship and cooperation , a także darmowego e-booka o zasługach Polaków w Anglii autorstwa Brin Best i Maria Helena Żukowska, którego i Wy możecie ściągnąć tutaj: http://www.polesintheuk.net/ Bardzo serdecznie dziękuję Organizatorom Targów ( Polska Niepodległa Londyn ), którzy umożliwili mi zaprezentować swoją twórczość na tej wzorowo zaplanowanej i cieszącej się naprawdę dużą frekwencją imprezie!

Ekipa A-12 Kraków

Tak wyglądała brygada Wydawnictwa Annapurna na Targach Książki w Krakowie. Od lewej: Iwona Dziura, Mieczysław "Hajer" Bieniek, Iza Wysocka, Roman Gołędowski. Dziękuję Wam za wspaniałe towarzystwo! Zdjęcie wykonane serdecznym obiektywem Klubu Podróżników Śródziemie: https://www.facebook.com/klubpodroznikowsrodziemie/ https://klubpodroznikow.com/ Jak zwykle zapraszam do polubienia mojego profilu fb - w ten sposób żadna nowość Wam nie umknie!:) https://www.facebook.com/iwonadziurabezendu/