Z wysokością mam jak ze śledziami, Braciszkowie. Nie lubię, ale co jakiś czas sprawdzam, czy nic się w tym temacie nie zmieniło. Z oporami więc, ale włażę co i rusz na różne wieże, dzwonnice, czy inne punkty widokowe, traumatyzując się ciągle na nowo.
Na kanadyjskiej CN Tower czekała na mnie wyjątkowa atrakcja. Na wysokości 342 metrów zamontowana jest tam zamiast zwykłej posadzki szklana, przezroczysta podłoga.Tak więc patrząc pod nogi widzimy dokładnie co się dzieje na ulicy jakieś 136 pięter pod nami… <olaboga> Mnie zaciekawiło to tak bardzo, że NATYCHMIAST chciałam schodzić i przyjrzeć się temu z bliska, czyli z parteru. 😰
Rozglądając się z wieży na boki, zobaczyłam przerażającą jak na mój gust metropolię. Wieżowce, wieżowce, wieżowce… Bloki, bloki, bloki… Mieszkać na setnym piętrze jakiegoś zupełnie anonimowego molocha na jeszcze bardziej bezosobowym osiedlu... Z takiego mrowiska codziennie rano stać w korkach, żeby dojechać do pracy na sto pięćdziesiątym piętrze szklanego biurowca bez serca, by pracować w bezdusznej korporacji zatrudniającej tysiące ludzi… Nie moja to bajka!
W temacie bajek pozostając, dzięki Jej Wysokości CN Tower Toronto i okolica cieszy się podobno najlepszym odbiorem sygnałów telewizyjnych i radiowych całej Ameryce Północnej. Ale kino!
Komentarze
Prześlij komentarz