Znowu doświadcza mnie los,
Braciszkowie: wielki paluch u nogi złamany! Areszt domowy trwa, a monotonia
posiłków z więziennej kantyny przedstawia się następująco:
Na śniadanie: szproty. Pochłaniam
je w całości, wraz z kręgosłupami, by zapewnić organizmowi odpowiednią ilość
wapnia oraz witaminy D.
Na obiad: brokuły z fasolą w dni
parzyste. W dni pozostałe: fasola z brokułami. Również podobno samo
zdrowie.
Na deser: lorneta z meduzą*, ale
bez lornety. Choć lekarze wycofują się z teorii, że galareta z nóżek wieprzka
jest najlepsza na zrost kości, to przywiązanie do medycyny ludowej nie pozwala
mi zaprzestać jej konsumpcji.
Na kolację: makrela solo bądź w
sałatce. By przyspieszyć czas odsiadki, podjęłam nawet próbę spożycia jej wraz
z całym układem kostnym. Okazało się jednak, że sprawdza się to tylko
w przypadku szprotów. Makrela niebezpiecznie staje ością w gardle. Poniechałam
dalszych eksperymentów, a i Wy nie próbujcie tego w domu.
Trzymajcie kciuki, żeby rybie
ości zdrowo weszły mi w kości i inkarceracja trwała jak najkrócej.
Ściskam wszystkich i wracam
grypsować!
Zapraszam na: https://www.facebook.com/iwonadziurabezendu/
* "lorneta z meduzą" — kultowa barowa zakąska z
czasów komuny. Pod tą marynistyczną nazwą kryją się dwie sety wódki serwowane
z porcją nóżek wieprzowych w galarecie.
Komentarze
Prześlij komentarz