Dzisiaj w polskim sklepie w Londynie: Stoję sobie w kolejce do stoiska mięsnego. Gapię się przez szybę na kawał salcesonu. Liczę ile błyszczących chrząstek przypada w nim na decymetr kwadratowy. Kolejka porusza się strasznie wolno. Baba obsługiwana przez przysadzistą panią Jadzię nie umie się zdecydować. — Poproszę....yyyyyyy..."polędwicę z liściem"...albo nie! "Schab gajowego"! Trzydzieści deko...albo wie pani co...proszę dokroić... — wypala akurat w momencie, jak pani Jadzia zdążyła już odłożyć kawał mięcha na miejsce. I tak w kółko. Stała baba w kolejce z pół godziny, przecież mogła sobie przemyśleć, co i ile będzie kupować. Nigdy nie pojmę tego fenomenu. Mam wrażenie, że zaraz nawet baleron wyjdzie przez nią z siebie. Następna do obsłużenia jeszcze lepsza. Wylewna jak pasztetowa. Przy okazji kupowania podrobów opowiada pani Jadzi co jej leży na wątrobie. Stopniowo wyłączam się pogrążając we własnych myślach. "Czy można kupić tłumik do kra
Strona poświęcona działalności scenicznej i pisarskiej autorki książki "Dziura w podróży".