Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z sierpień, 2017

Edynburskie Tunele

W tunelach tradycji i nowoczesności - Edynburg moje miasto! Pamiętacie, co przydarzyło mi się kiedyś w stolicy Szkocji? Można sobie przypomnieć tutaj: https://iwonadziura.blogspot.com/search/label/Edynburg

Biznes Idea

Dwa pomysły na biznes oddam w dobre ręce! Wymyślone podczas wizyty na siłowni: 1.        Produkcja obciążników do sztangi zrobionych z gąbki — zdechlaki jak ja muszą bidne machać łysymi gryfami, bo dodatkowego obciążenia wziąć na klatę nie poradzą. Powoduje to pewien dyskomfort psychiczny, kiedy się człowiek porówna z profesjonalnie sapiącymi pakerami, wyciskającymi  po kilka potężnych ciężarów z każdej strony sztangi. Gąbczaste krążki wizualnie udające prawdziwe obciążenia natychmiast poprawiłyby samoocenę wszystkich początkujących atletów i atletek. 2.        Produkcja elektrycznych, higienicznych ławek treningowych — kiedyś na siłkę nikt żadnych kocyków ani dywanów nie nosił i też było dobrze. Dzisiaj trzeba drałować z własnym ręczniczkiem od maszyny do maszyny i kłaść go wszędzie pod plecy, żeby nie zostawiać po sobie niehigienicznych plam z potu. Dlaczego by nie skopiować rozwiązania z elektronicznych sedesów znanych nam z niektórych stacji benzynowych? Po każdym użyc

Pora ze dwora!

"— Po grządkach mi łazicie, demolanty jedne, wynocha stąd!! Co zaś? Szukacie czegoś, żeby za chleb wymienić? Pora na pewno nie mają, bo tutaj nigdzie pora nie uprawiają — radzi Jack, który właśnie plewi nasz kawał ziemi. On z nas wszystkich jest tutaj najdłużej, więc przepatrzył już wszystkie okoliczne ogródki. Zadowoleni, rwiemy pora ile się da i z całym naręczem zieleniny ponownie stawiamy się na progu Jana. Ten, otworzywszy drzwi łypie, skonsternowany, a to na pora, a to na nas, tym razem już, jakbyśmy zidiocieli do reszty. — A to co znowu??!! Co to za badyle? — Pora wam, gospodarzu, przynieśliśmy. — A co to por? Na co mi niby te zielone gałąchy??!! — No... Tego... Zupę z pora sobie pan zrobisz, sałatkę czy coś... — bąka niepewnie Marcello, ale wyraźnie stracił już werwę i fason. — My tutaj takich chwastów nie jemy. Gitarę zawracacie, a mnie się w piecu wygasza — bum! — drzwiami w twarz." (fragment „Dziury w podróży”, część „Rumuńskie pory —

Bieg Jezior

Nagroda „Ćwok Miesiąca” ląduje w moich rękach! W zeszłym tygodniu spontanicznie wzięłam udział w świetnej imprezie sportowej  Bieg Jezior . Niełatwo było zwlec się z wyrka w niedzielę rano, tym bardziej z perspektywą pokonania paru kilometrów biegiem w palącym słońcu. Kanapka z szynką i pomidorkiem została przyrządzona i zjedzona w pośpiechu, gdzieś między sznurowaniem butów, a montowaniem fryzury „na sportowca”. Do biura zawodów docieram oczywiście w ostatniej chwili, zapomniawszy zresztą dowodu osobistego. Na szczęście organizatorzy dają wiarę mojej osobie i otrzymuję samoprzylepny numer startowy, który z miejsca instaluję sobie na bebolu. Niestety, bebol ma to do siebie, że jest na nim niejedna fałda i inna hałda. Numer odkleja się podczas rozgrzewki, sfruwając (a jakże!) przylepną stroną na ziemię pod moimi nogami. Podnoszę go, beznadziejnie już zapiaszczonego, i zatykam za gumę w gaciach, by drugi raz dziad mi się nie wymsknął. Start jest nieco opóźniony, bo czekamy

Mołdawscy Amanci

"(…) rozważania przerywa mi jakiś starszawy chłop z nikczemnym, z mojego punktu widzenia, wąsem. Nie wiedzieć czemu przyczepia się właśnie do mnie i nawija na ucho po rosyjsku, zapluwając przy tym całą małżowinę, co uznaję za czyn karygodny. Nie po to czyściłam ucho ledwie przed wyjściem bohatersko zakupionymi w sklepie patyczkami, żeby jakiś pijany kutafon mi je teraz zaślinił. Ledwo daję radę go odstraszyć i nacieszyć się towarzystwem własnych znajomych, kiedy podchodzi do  mnie następne indywiduum. Dziadek lat około siedemdziesięciu, również po rosyjsku, stara się nawiązać ze mną rozmowę. Wspaniale — robię furorę wśród mołdawskich seniorów. Udaje mi się zrozumieć parę pojedynczych słów, a są to: "Polska Pany" (…) i "Piłsudski obrońca Europy". To ostatnie przy akompaniamencie bliżej nieokreślonych pobocznych dźwięków, mających widocznie naśladować hymn Polski. Melodii towarzyszy wojskowy gest salutowania. Dziadek robi to tak popisowo, że aż Yuko i

Łada przeznaczenia

(…) zupełnie niespodziewanie, jakby się za mną skradała, zatrzymuje się koło mnie stara, zdezelowana łada. Tylne drzwi od strony kierowcy uchylają się, zapraszając mnie do środka. Niewiele myśląc, wskakuję do łady, wykrzykując "dziękuję!" na wszystkie znane mi sposoby w różnych językach świata. Kierowca pozostaje milczący. Właściwie w ogóle go nie widzę, bo odruchowo zajęłam miejsce za jego plecami. (…) Gwałtownych podejrzeń nabieram, gdy tylko kierowca zatrzaskuje automatyc znie wszystkie drzwi. Od kiedy stare łady są wyposażone w centralny zamek?? I po co zamykać drzwi, skoro na drodze ni żywej duszy?? Równocześnie moją uwagę zwracają dziwaczne dywany przybite do ścian od wewnątrz. Równie osobliwe jak dywany, są indyjskie wisiorki i reszta bibelotów porozwieszanych w aucie. Dziwaczne. Kierowca (…) odwraca się w moim kierunku, a mnie wbija w fotel z przerażenia. Wszędzie wokół miota piorunami, a ja jestem na samym środku totalnego odludzia, w prawie całkowityc

Tygodnik Konecki

Sesja zdjęciowa inspirowana „Dziurą w podróży” odbiła się echem nie tylko w Internecie!  O mojej współpracy z wyjątkową artystką  Magda Galas  i  Samodobro  będzie jeszcze nie raz, a póki co zapraszam do przeczytania artykułu z najnowszego numeru Tygodnika Koneckiego . Mieszkańców okolic zaś zapraszam oczywiście do kiosków  😃 Serdecznie dziękuję red. Marianowi Kluskowi — nadmienił w artykule kilka epizodów z mojego dość bujnego życiorysu, które wspominam z przysłowiową łezką w oku!

Chomiczy pogrzeb

"(...) Pogrzeb odbywa się w godzinach wieczornych na skwerze poza terenem hostelu — zapewne by uniknąć zbytniego zainteresowania ze strony kociej rodziny winowajcy. Drobne chomicze ciałka w pudełku po butach przykryte są całunem z ręcznie haftowanej chusteczki do nosa. Po oddaniu honorów, zostają złożone do masowej mogiły pod dębem. Recepcjonista trzyma się dzielnie. Ja, nękana wyrzutami sumienia, gorzej. Może gdybym pomogła c hłopakom przy deskach, zamiast siedzieć sobie na kanapie i biernie obserwować, trzy małe duszyczki nie ulotniłyby się na moich oczach, a recepcjonista nie obwiniał się teraz za ich śmierć? (…) W pochówku, poza naszą dwójką, uczestniczą pozostali goście hostelowi. Ceremonia przyciąga też sporo gapiów. Musimy stanowić interesujący obrazek. Do Mołdawii nie zapuszcza się wielu turystów, a jeszcze mniej z nich daje się wciągnąć w obrzędy pogrzebowe miejscowych gryzoni". (fragment „Dziury w podróży”, część „Trzy imprezy i pogrzeb w Mo

Samodobro sesja

Cóż to był za łikend z Samodobro ! Sesja zdjęciowa inspirowana „Dziurą w podróży” przyniosła radość i uśmiech nie tylko nam — bezpośrednio zaangażowanym, ale i całej gminie (i żeby tylko jednej!) Panowie z Nadleśnictwa Barycz pożyczyli sarnę, dzika oraz troszkę ptactwa — cała menażeria dojechała do nas w komfortowych warunkach pod okiem prywatnego szofera. Podczas jazdy zwierzyna śmiało zerkała przez okna samochodu, wywołując, jak możecie sobie wyobrazić, niemałą sensację na drogach i aplauz przypadkowych przechodniów. Ku zdumieniu ekspedientki małego wiejskiego sklepiku nieopodal, na potrzeby sesji zakupiono wcześniej czterdzieści potężnych, zgodnie z modą organicznych porów. Śmierdziuchy były przetrzymywane przez całą noc w stodole, by dzień później przywalić mnie swoim ciężarem (i zapachem) w studio. Kiedy tak leżałam pod górą porów próbując zdobyć się na profesjonalny uśmiech w stronę obiektywu, kilka robali ośmieliło się wyleźć z liści i zaskoczyć niespodziewanym przem

Etykiety

Pokaż więcej