Dwa pomysły na biznes oddam w dobre ręce! Wymyślone podczas wizyty
na siłowni:
1.
Produkcja obciążników do sztangi
zrobionych z gąbki — zdechlaki
jak ja muszą bidne machać łysymi gryfami, bo dodatkowego obciążenia wziąć na
klatę nie poradzą. Powoduje to pewien dyskomfort psychiczny, kiedy się człowiek
porówna z profesjonalnie sapiącymi pakerami, wyciskającymi po kilka potężnych ciężarów z każdej strony
sztangi. Gąbczaste krążki wizualnie udające prawdziwe obciążenia natychmiast
poprawiłyby samoocenę wszystkich początkujących atletów i atletek.
2.
Produkcja elektrycznych, higienicznych
ławek treningowych — kiedyś
na siłkę nikt żadnych kocyków ani dywanów nie nosił i też było dobrze. Dzisiaj trzeba
drałować z własnym ręczniczkiem od maszyny do maszyny i kłaść go wszędzie pod
plecy, żeby nie zostawiać po sobie niehigienicznych plam z potu. Dlaczego by
nie skopiować rozwiązania z elektronicznych sedesów znanych nam z niektórych
stacji benzynowych? Po każdym użyciu, deska zostaje umyta i wysuszona,
opcjonalnie —automatycznie obleczona jednorazową, papierową nakładką. Czy
ławeczka na siłowni nie mogłaby się analogicznie myć i wietrzyć sama? Poddaję
Waszej ocenie.
Gdyby ktoś dzięki moim pomysłom odkrył niespodziewanie żyłę złota, niech
choć część swojego zysku przekaże na zbożne cele.
Dajmy na to, Katarzyna Juchniewicz — autorka zdjęcia, jakie macie przed
sobą. Zerwała bidula ostatnio caluśkiego Achillesa pokazując Szkotom, jak się
gra w kosza. Można dołożyć co nieco do kosztów leczenia tutaj:
Stylizancja: Anna Adamczyk
Komentarze
Prześlij komentarz