Przejdź do głównej zawartości

Moro(wa) lektura



Ze wszystkich zwierząt najbardziej boję się domowych kotów. Serio — kiedy bym nie gościła u znajomych czy nieznajomych „kociarzy”, historia się powtarza. A to kawał futra spada mi znienacka na plecy podczas porannego majstrowania przy ekspresie do kawy. A to dwie najeżone kule ze świecącymi ślepiami bębnią nagle po żołądku w środku nocy, otwierając sobie na moim bebolu jakiś koci park trampolin. A to puchate dziesięć kilo wskakuje za dnia na głowę, czochrając pazurami potylicę — zupełnie, jakby wydawało mu się, że jest bocianem, a ja słupem, na którego szczycie należy uwić gniazdo.

Po wielu podobnych doświadczeniach, logika nakazywałaby raczej unikać miejsc, w których potencjalnie mogą mnie spotkać kolejne wypadki. Rzecz w tym, że zazwyczaj to z „kociarzami” właśnie świetnie się dogaduję, a co może i ważniejsze, to w ich domach najczęściej znajduję na półkach książki, które mnie oczarowują. 

Tak też było i tym razem: buszując po nocy odnalazłam w domowej biblioteczce intrygujący, malutki tomik zatytułowany „Instructions for American Servicemen in Britain, 1942” („Instrukcje dla amerykańskich wojskowych w Wielkiej Brytanii, 1942”). Broszurka wydana przez Departament Wojny Stanów Zjednoczonych w 1942 roku skierowana była do amerykańskich „kotów” — czyli młodych żołnierzy-aliantów wysyłanych do Anglii podczas II Wojny Światowej. 

Tłumaczy różnice kulturowe między Amerykanami i Brytyjczykami oraz ich przyczyny. Zawiera wskazówki dla młodych Jankesów jak postępować wobec brytyjskich kolegów po broni. Pokazuje sposób, w jaki Wielka Brytania i jej obywatele byli postrzegani przez Amerykę w czasach dystrybucji broszurki. Generalnie jest tworem ciekawym i ujmującym — podaję kilka cytatów w wolnym przekładzie na język polski poniżej. 

Na pierwszy ogień fragment, jako, że mamy ósmego marca idzie cytat o płci pięknej:

„Nie dziw się, że angielskie kobiety-oficerowie wydają rozkazy mężczyznom-szeregowcom. Pozycję w wojsku wywalczyły sobie profesjonalizmem, bohaterstwem i niezłomną postawą. Jeśli więc zobaczysz kobietę w mundurze z odznakami to pamiętaj, że nie dostała ich w nagrodę za wydzierganie największej ilości skarpetek w mieście”.

„Szybko spostrzeżesz różnice (między Ameryką, a krajem, do którego przybyłeś, tj. Anglią): lewostronny ruch samochodowy, picie ciepłego piwa czy posługiwanie się walutą opartą na absurdalnym systemie rachunkowym” (używany do 1971 roku szyling brytyjski stanowił 1/20 część funta szterlinga i składał się z… 12 pensów). 

„Nawiązywanie przyjaźni między tobą a „Tommym” (brytyjskim żołnierzem) mogą spowolnić: 
— próba poderwania jego dziewczyny, 
— pomniejszanie lub niedocenianie dotychczasowych wysiłków i zasług brytyjskiej armii,
— przechwalanie się dużymi zarobkami” (w momencie wydawania broszurki amerykański żołnierz miał wypłatę dużo wyższą niż kolega z brytyjskiej armii).


„Jeśli jesteś zaproszony na rodzinny obiad, nie jedz zbyt dużo. Może się okazać, że zaoferowana z grzeczności porcja, którą właśnie pożarłeś, stanowiła tygodniowy zapas pożywienia dla całej rodziny”. 
 „Pamiętaj, że tak jak tobie będzie się wydawał śmieszny i niezrozumiały akcent brytyjski, tak Brytyjczykom komiczny wyda się twój (choć najpewniej z grzeczności nie przyznają się do tego głośno). Pocieszający jest fakt, że nawet Anglicy pochodzący z różnych regionów własnego kraju często nie rozumieją się nawzajem”. (Polonia w UK, potwierdzamy?)

„Brytyjczycy nie wiedzą, jak się robi dobrą kawę. Ty nie wiesz, jak się robi dobrą herbatę(…)”

Dobre, nie? Moro(wa) lektura, polecam!!!

Komentarze

Etykiety

Pokaż więcej

Popularne posty z tego bloga

Ormiańskie ślimaki pocztowe

Ormiańska poczta ma ruchy jak Franek Suchy. Kartka, którą wysłałam z Erywania... 4 lata (!) temu została właśnie bohatersko dostarczona do adresatki! xD  Możecie sobie wyobrazić, jakież było moje zaskoczenie, kiedy koleżanka wypaliła z podziękowaniami za pamięć po takim czasie... Spotykając się z moim niedowierzaniem, wysłała zdjęcie kartki, na którym, dla niepoznaki, poczta ormiańska przybiła stempel z roku bieżącego... Łezka zakręciła mi się w oku na wspomnienie tej kilkumiesięcznej wyprawy: zgubienie telefonu (mała strata, możliwość odkupienia) i... rasowego konia w dzikich górach Kaukazu (duża strata, brak możliwości odkupienia, planowanie ucieczki przed właścicielem przez granicę z Czeczenią), autostop bez trzymanki przez zniszczony wojną Górski Karabach (możliwość przejażdżki czołgiem) i masa kolorowych postaci poznanych w trasie... Książka miała powstać co najmniej dwa lata temu... I kto tu ma ruchy jak Franek Suchy??!! :P

Daj kosza

Z okazji Walentynek pozdrawiam wszystkich chłopaków, którzy dali mi kiedyś kosza! [; Zdjęcie autorstwa - a jakże "starej" koszykary - Katarzyny "Szaku" Juchniewicz. Zajrzyjcie do niej koniecznie [ tutaj ]. No i tego, miłego dnia! Nie dajcie się zwariować!

Radio eM Katowice

Do posłuchania: audycja Magazyn podróżniczy Radia eM Świat jest piękny z zeszłej soboty: http://radioem.pl/doc/4268332.Z-Dziura-w-podrozy Dziękuję serdecznie świetnym prowadzącym (Barbara Hobzda i Marek Piechniczek) oraz reszcie Załogi Radio eM 107,6 Fm ! Miłego słuchania - ja tymczasem pędzę na Międzynarodowe Targi Książki w Krakowie - uwidzim się tam dzisiaj o 12!