Co do pączków to jadam rzadko (choć jeśli już dojdzie do spożycia, to jest ono hurtowe).
Żaden ze mnie wtedy koneser czy tam inny neseser - zażeram się najtańszymi i nie patrzę czy z dżemem, czy ze śmietaną.
Wczoraj na ten przykład zakupiłam w Glasgow paczkę najtańszych pączków z jakiegoś wielkiego marketu. Pan przy kasie kiwał głową że zrozumieniem, widząc sunące na taśmie smakołyki.
- Aj noł... Tusi siartek!!! - szpanował znajomością języka polskiego.
50 pensów (2,5zł) za 5 wielgachnych kuli sowicie nadzianych cudną marmoladą!
Uszy się trzęsły, a podniebienie wariowało. Drugi, trzeci i kolejne meldowały się w żołądku... Miałam zanieść do pracy poczęstować znajomych, ale uznałam, że samymi okruszkami to już chyba nie wypada… Okruchy poszły do kosza! ;)
PS. Kolejna sportowa foteczka autorstwa Katarzyny "Szaku" Juchniewicz (the-after-image).
Nieudolne wklejenie pączka z dziurą: Iwona Dziura.
Komentarze
Prześlij komentarz