Amsterdam dzień pierwszy (znalezione w archiwum) Walizy spakowane, limit 15 kilo, wiec bez szału - parę fatałaszków, kosmetyki i komp. Komitet pożegnalny, small talk na do widzenia, buzi buzi i jazda. Dobrze, żem skarpety akurat pocerowane miała, bo już nie tylko pasek i kolczyki trza zdejmowac, ale i buty muszą przejśc kontrolę. Niedługo na tych bramkach nam się do rosołu rozgagalac karzą, perwersy pierdzielone. Faje i wóda na wolnocłówce i zaraz siedzimy w samolocie. Samolot jak samolot - dwa skrzydła, dziób i odwłok. Chociaż raz nie mam koło siebie rozwrzeszczanych bachorów - może wreszcie ktoś wziął na serio moją sugestię, żeby zamykac cholery w lukach bagażowych. Kanapeczka, przekimka i jesteśmy na miejscu: Eindhoven. Z lotniska do centrum, łapiemy pociąg i za półtorej godziny wysiadamy w Amsterdamie. Ledwo dotknęłam stopami peronu, już czuję TEN zapach...a jakże, siedzi delikwent na ławeczce z jakąś byle jaką papierową koroną zatkniętą na głowę i rozkminia natur
Strona poświęcona działalności scenicznej i pisarskiej autorki książki "Dziura w podróży".