Przejdź do głównej zawartości

Oko w oko z Napoleonem




Cóż to był za interview, Braciszkowie! Jeden z wielu, które mogłabym opisać w osobnej książce...

Pojawiam się na miejscu 15 minut przed czasem — pełen profesjonalizm. W bramie nieopodal miejsca docelowego równie profesjonalnie, jednym, zamaszystym ruchem ściągam adidasy i skarpetki i wskakuję w czarne, biurowe szpilki. Stuk, stuk — hałasują po chodniku nogi dłuższe o pięć centymetrów.
Jestem na miejscu. Czekam na recepcji aż przyjdzie Mr. Mark Rooney i razem udamy się do sali konferencyjnej. Zamiast Mr. Rooney`a przychodzi Mr. Ali Mohib, na widok którego mało nie parskam śmiechem. Gajer ma jak Napoleon, tylko mu tej czapki rewolucjonisty brakuje! Skrojony na miarę i z pewnością bardzo drogi, ale tak przesadzony, że totalnie komiczny.
I ja robię jak zwykle piorunujące pierwsze wrażenie, bo jestem od Mr. Mohabiego wyższa o półtorej głowy. To tylko potęguje moje skojarzenia z wodzem Francuzów nikczemnego wzrostu. Z Mr. Alim "Napoleonem" Mohabi schodzimy do sali przesłuchań, gdzie dołącza do nas Ms. Lisa Grey. Ta zaś ubrana jak na święto lasu — w jakieś byle jakie gacie od pidżamy w kratkę i koszulkę wyciągniętą z pomocy dla powodzian. Po prostu chodzący żal. Proponuje mi kawę, to biorę. Szkoda, że coli i popcornu nie dają, bo się zapowiada całkiem niezłe przedstawienie z tymi oryginałami w roli głównej.
Kiedy Ms. Grey szykuje kawę, Mr. Mohabi przegląda moje CV. Kląska przy tym dziwacznie pod nosem raz po raz: ni to z zadziwienia, ni to z niedowierzania. Jak już wyciągnięte gacie od pidżamy podają mi wreszcie gorącą filiżankę i siadają na krześle obok, zdaje się, że wszyscy jesteśmy wreszcie w komplecie. Oto dołącza jednak do nas jeszcze jedna osoba — Mr. Mark Rooney ściska moją zimną jak zawsze dłoń i kładzie kres nadziejom na dzisiejsze show. Jest on bowiem szefem generalnym lolków opisanych wcześniej i wygląda najnormalniej w świecie. Odsuwając dla siebie krzesło z gracją godną człowieka władzy, zasiada naprzeciwko mnie pomiędzy tamtą dwójką i chrząka sugerując rozpoczęcie interview.
Nie ukrywam, iż jest to ogromnie schlebiające, że aż trójka z nich będzie mnie wypytywać na okoliczność tego, czy potrafię odbierać telefon i tłumaczyć odwiedzającym budynek gdzie jest kibel. No bo przecież na tym robota ma polegać — nic dodać, nic ująć.
No więc zaczyna się. Czarnym koniec zawodów okazuje się jednak początkowo przeze mnie zbagatelizowany Mr.Rooney. Przez pierwsze pół godziny nie pada żadne pytanie, a jedynie szef generalny wyjaśnia mi z przejęciem swoje poglądy na temat firmy i stanowiska, na które aplikuję. Po czym przechodzi do filozofii zupełnie z nimi niezwiązanych oraz luźnych skojarzeń na temat życia i śmierci. Koleś jest z tych, co to mówią tylko po to, żeby samemu sobie posłuchać jak kwiecistą mają mowę i się za to podziwiać bez udziału osób trzecich. Z tego bezmyślnego słowotoku udaje mi się wyłowić informację, że jest nowym menadżerem generalnym tego miejsca i w chwili obecnej najbardziej zajmuje go rekrutacja pracowników. Stanowisk do obsadzenia jest podobno mnóstwo. I nawet wiem dlaczego — jak nastała epoka Mr. Marka "Pierdoły" Rooneya, cały personel wziął dupę w troki i tyle ich widzieli.
Pierdoła zaznacza wielokrotnie, że to ON właśnie jest w firmie tą NAJWAŻNIEJSZĄ osobą — szefem szefów, królem królów i bogiem bogów. Za każdym razem, jak wypowiada te słowa, na twarzy Miss Święto Lasu pojawia się nieograniczony smutek, a Mr. Ali "Napoleon" Mohabi walczy ze łzami napływającymi do jego czarnych jak smoła oczu.
W końcu Miss Grey nie wytrzymuje i wychodzi pod byle pretekstem. To daje Królowi chyba trochę do myślenia, tym bardziej, że Mr. Ali "Napoleon" Mohabi tak wierci się w krześle, że zaraz chyba też sobie pójdzie. Król zadaje mi więc kilka pytań, ale odpowiedzi nie są ważne. To tylko przyczynek do kolejnych jego wywodów, dywagacji i przemyśleń ogólno-życiowych. Mr. Mohabi, skrajnie już zdesperowany, próbuje się przebić z jakimiś pytaniami — z tego, co zrozumiałam, to on miałby być moim bezpośrednim przełożonym — ale to nieważne! Przecież zebraliśmy się tutaj wszyscy nie po to, żeby omawiać jakieś tam kwalifikacje, tylko po to, żeby posłuchać wykładu profesora życia Marka Rooneya...

Miss Caroline Swift czeka na swoją kolej — niespodziewanie przerywa profesorowi głowa recepcjonistki wetknięta przez drzwi.

— Cóż za pracowity dzień!!! Musimy kończyć, pani rywalka jest już za drzwiami! — rubasznie uśmiecha się Mr. Rooney — Czy ma pani jakieś pytania???

Chyba nie, myślę, że wszystko pan bardzo dokładnie wytłumaczył — wypluwam z siebie zszokowana. Chwilę później mój wzrok krzyżuje się z czarnymi jak smoła, smutnymi oczami Napoleona, który wzdycha tak, jakby przyzywał wszystkie bóstwa świata na pomoc.

Miło było panią poznać, odezwiemy się do końca tygodnia. Jestem dynamicznym człowiekiem, decyzję podejmę szybko i zdecydowanie! — klepie ozorem na odchodne Mr. Mark Rooney.

W drzwiach mijam moją rywalkę, życząc jej powodzenia. Wychodzę z budynku. Zerkam na zegarek. Półtorej godziny stracone... Ale jakie ładne wyjdzie z tego wszystkiego opowiadanie!

A jakby tak reaktywować bloga, skoro i tak okoliczności zmusiły mnie na chwilę do porzucenia koczowniczego trybu życia?????

A jak do tego w ogóle doszło? Co robiłam przez ostatnie kilkanaście miesięcy?? Dlaczego musiałam się ukrywać?? I gdzie jestem teraz incognito?? O tym już wkrótce.

A tymczasem lajkujcie Braciszkowie co łaska, by mi zapału twórczego starczyło na kolejne odcinki mej sagi! Dziękuję i do usłyszenia :)



http://www.facebook.com/iwonadziurabezendu

Komentarze

Etykiety

Pokaż więcej

Popularne posty z tego bloga

Radio eM Katowice

Do posłuchania: audycja Magazyn podróżniczy Radia eM Świat jest piękny z zeszłej soboty: http://radioem.pl/doc/4268332.Z-Dziura-w-podrozy Dziękuję serdecznie świetnym prowadzącym (Barbara Hobzda i Marek Piechniczek) oraz reszcie Załogi Radio eM 107,6 Fm ! Miłego słuchania - ja tymczasem pędzę na Międzynarodowe Targi Książki w Krakowie - uwidzim się tam dzisiaj o 12!

Ekipa A-12 Kraków

Tak wyglądała brygada Wydawnictwa Annapurna na Targach Książki w Krakowie. Od lewej: Iwona Dziura, Mieczysław "Hajer" Bieniek, Iza Wysocka, Roman Gołędowski. Dziękuję Wam za wspaniałe towarzystwo! Zdjęcie wykonane serdecznym obiektywem Klubu Podróżników Śródziemie: https://www.facebook.com/klubpodroznikowsrodziemie/ https://klubpodroznikow.com/ Jak zwykle zapraszam do polubienia mojego profilu fb - w ten sposób żadna nowość Wam nie umknie!:) https://www.facebook.com/iwonadziurabezendu/

Daj kosza

Z okazji Walentynek pozdrawiam wszystkich chłopaków, którzy dali mi kiedyś kosza! [; Zdjęcie autorstwa - a jakże "starej" koszykary - Katarzyny "Szaku" Juchniewicz. Zajrzyjcie do niej koniecznie [ tutaj ]. No i tego, miłego dnia! Nie dajcie się zwariować!