Dzisiaj z okazji Barbórki zabieram Was do Nikiszowca - najbardziej hipsterskiego miejsca na całym Górnym Śląsku!
Odwiedzenie tego kultowego, zabytkowego osiedla górniczego i jego okolic to idealny plan na jednodniową wycieczkę (nie tylko dla Hanysów)!
Zainteresowanym podrzucam gotowy plan wycieczki:
1. W wybraną przez siebie, wolną niedzielę zajeżdżamy dowolnym pojazdem na parking przed Kopalnia Węgla Kamiennego „Wieczorek”. Gasimy silnik, wysiadamy z dyliżansu i zostawiamy go bez obaw pod niewidzialnym okiem Komisorza Hanusika, o którym będzie mowa w dalszej części wycieczki.
2.Kierujemy się ulicą Nałkowskiej na wschód, zatrzymując wzrok na parkingu Lodowisko Jantor Katowice, gdzie wypatrujemy przypadkowych dyliżansów oklejonych flagami Górnego Śląska (ciekawostka dla przybyłych do Czarnego Serca Polski po raz pierwszy).
3. Skręcamy na południe w sprytnie dostrzeżony przesmyk prowadzący nas do Oddział Muzeum Historii Katowic -Dział Etnologii Miasta. Wchodzimy do środka i przenosimy się w czasie: oglądamy wystawy "U nos w doma na Nikiszu", czyli wnętrza zaaranżowane na dawne górnicze mieszkania ("szranki" i inne "antryje") oraz "Woda i mydło najlepsze bielidło" (można się empirycznie przekonać ile krzepy musiała mieć kiedyś śląska baba, żeby korzystać z osiedlowej pralni i magla oraz ile nam do niej brakuje). Na koniec podziwiamy prace plastyczne Grupy Janowskiej - dziwujemy się wielce, że choć malarstwo nas zazwyczaj nie porusza, to zgromadzone tutaj prace wciągają na całego.
4. Z muzeum nogi same nas niosą do Kościoła św. Anny - wydaje nam się, że już widzieliśmy trochę kościołów w naszym życiu, ale jeden z bocznych ołtarzy wydaje nam się tak wyjątkowy, że spędzamy w jego okolicy z dobry kwadrans w poważnej zadumie nad życiem i śmiercią.
5. Zaspokoiwszy głód duchowy, pora zejść z powrotem na ziemię do naszej cielesnej powłoki. Zaraz po wyjściu ze świątyni zostaje ona bowiem uwiedziona zapachami dobiegającymi z Cafe Byfyj. Przerażeni tłumami klientów tejże, możemy albo pójść dalej i żałować tego haniebnego postępku do końca życia, albo poczekać, aż któryś stolik się zwolni i "zicnonć sie na rolada, kluski i modro kapusta".
6. Pożywieni na resztę dnia, ruszamy na spacerek rozchodzić roladkę. Obchodzimy pstrokate węglem osiedle Nikiszowiec by upewnić się, że każdy z familoków nań się składających został niedawno z osobna odrestaurowany. Spotykamy niejedną parę młodą z fotografem na pięknych, plenerowych usługach.
7. Dajemy się jakiemuś rubasznemu tubylcowi z "fonsem" zaprowadzić pod zabytkowy wagonik kolejki wąskotorowej Balkan-Ekspres i opowiedzieć sobie historię o niegdyś codziennych górniczych przejazdach tą darmową, acz legendarnie powolną maszyną.
8. Wracając do naszego dyliżansu, zachodzimy jeszcze do Centrum Zimbardo w Nikiszowcu, gdzie młodzi ludzi z pasją opowiadają nam mnóstwo ciekawostek na temat Nikisza i podsuwają pamiątki i pamiąteczki o rozsądnej cenie rynkowej. Upolowaliśmy właśnie naszą pierwszą w życiu książkę "naszrajbowano blank po ślonsku"! Jeszcze nie wiemy, że "Komisorza Hanusika" przeczytamy jeszcze tego wieczora, chrząkając raz po raz ze śmiechu (a kolejne trzy części domówimy sobie w Internecie natychmiast po zamknięciu pierwszego tomu).
9. Jeśli wrażeń mamy jeszcze niedosyt, zajeżdżamy na sam koniec do niedalekiej Galeria Szyb Wilson. Co jak co, tutejsze rzeźby są naprawdę nieźle odjechane w kosmos! I w tym cały urok, bo sztuka współczesna - tak jak Śląsk - różne ma oblicza...
PS. Krótki filmik w formie kolażu zdjęć z mojej ostatniej wyprawy do Nikisza jest do wglądu na facebooku:
Komentarze
Prześlij komentarz