Przejdź do głównej zawartości

Posty

Ormiańskie ślimaki pocztowe

Ormiańska poczta ma ruchy jak Franek Suchy. Kartka, którą wysłałam z Erywania... 4 lata (!) temu została właśnie bohatersko dostarczona do adresatki! xD  Możecie sobie wyobrazić, jakież było moje zaskoczenie, kiedy koleżanka wypaliła z podziękowaniami za pamięć po takim czasie... Spotykając się z moim niedowierzaniem, wysłała zdjęcie kartki, na którym, dla niepoznaki, poczta ormiańska przybiła stempel z roku bieżącego... Łezka zakręciła mi się w oku na wspomnienie tej kilkumiesięcznej wyprawy: zgubienie telefonu (mała strata, możliwość odkupienia) i... rasowego konia w dzikich górach Kaukazu (duża strata, brak możliwości odkupienia, planowanie ucieczki przed właścicielem przez granicę z Czeczenią), autostop bez trzymanki przez zniszczony wojną Górski Karabach (możliwość przejażdżki czołgiem) i masa kolorowych postaci poznanych w trasie... Książka miała powstać co najmniej dwa lata temu... I kto tu ma ruchy jak Franek Suchy??!! :P
Najnowsze posty

Moro(wa) lektura

Ze wszystkich zwierząt najbardziej boję się domowych kotów. Serio — kiedy bym nie gościła u znajomych czy nieznajomych „kociarzy”, historia się powtarza. A to kawał futra spada mi znienacka na plecy podczas porannego majstrowania przy ekspresie do kawy. A to dwie najeżone kule ze świecącymi ślepiami bębnią nagle po żołądku w środku nocy, otwierając sobie na moim bebolu jakiś koci park trampolin. A to puchate dziesięć kilo wskakuje za dnia na głowę, czochrając pazurami potylicę — zupełnie, jakby wydawało mu się, że jest bocianem, a ja słupem, na którego szczycie należy uwić gniazdo. Po wielu podobnych doświadczeniach, logika nakazywałaby raczej unikać miejsc, w których potencjalnie mogą mnie spotkać kolejne wypadki. Rzecz w tym, że zazwyczaj to z „kociarzami” właśnie świetnie się dogaduję, a co może i ważniejsze, to w ich domach najczęściej znajduję na półkach książki, które mnie oczarowują.  Tak też było i tym razem: buszując po nocy odnalazłam w domowej biblioteczce...

Czwartkowe tłuste okruchy

Co do pączków to jadam rzadko (choć jeśli już dojdzie do spożycia, to jest ono hurtowe). Żaden ze mnie wtedy koneser czy tam inny neseser - zażeram się najtańszymi i nie patrzę czy z dżemem, czy ze śmietaną.  Wczoraj na ten przykład zakupiłam w Glasgow paczkę najtańszych pączków z jakiegoś wielkiego marketu. Pan przy kasie kiwał głową że zrozumieniem, widząc sunące na taśmie smakołyki. - Aj noł... Tusi siartek!!! - szpanował znajomością języka polskiego. 50 pensów (2,5zł) za 5 wielgachnych kuli sowicie nadzianych cudną marmoladą! Uszy się trzęsły, a podniebienie wariowało. Drugi, trzeci i kolejne meldowały się w żołądku...  Miałam zanieść do pracy poczęstować znajomych, ale uznałam, że samymi okruszkami to już chyba nie wypada… Okruchy poszły do kosza! ;) PS. Kolejna sportowa foteczka autorstwa Katarzyny "Szaku" Juchniewicz ( the-after-image ). Nieudolne wklejenie pączka z dziurą: Iwona Dziura.

Daj kosza

Z okazji Walentynek pozdrawiam wszystkich chłopaków, którzy dali mi kiedyś kosza! [; Zdjęcie autorstwa - a jakże "starej" koszykary - Katarzyny "Szaku" Juchniewicz. Zajrzyjcie do niej koniecznie [ tutaj ]. No i tego, miłego dnia! Nie dajcie się zwariować!

MacRenifery

Wiecie, że w Wielkiej Brytanii żyją na wolności renifery?  Serio, pojawiły się w Szkocji zanim jeszcze ta stała się wyspą. Potem co prawda zostały wybite co do nogi, ale w latach pięćdziesiątych „zaszczepiono” gatunek ponownie.  Spośród kilku szkockich miejsc o mikroklimacie subarktycznym wybór padł na Cairngorm. Dzisiaj na spotkanie ze stadem mogą poprowadzić nas pracownicy The Cairngorm Reindeer Herd . Pożyczą tanio "górskie" kalosze, dadzą trochę suszonych reniferzych przysmaków do łapy i wdrapią się z nami tam, gdzie potrzeba. Zanim zza jednej i drugiej górki na horyzoncie wyłonią się gwiazdy dnia, opowiedzą jak się trzeba zachowywać, żeby nie oberwać porożem w twarz i uświadomią, że w świecie reniferów i panie i panowie są wyposażone w badyle na głowie. Służą one do obrony pożywienia wygrzebanego w ziemi przed pozostałymi członkami stada. Renifery raczej nie gryzą, więc poza poślizgnięciem się i wywinięciem orła w śniegu nic nam nie powinno grozić....

Hodujcie skrzydła, Braciszkowie!

W nadchodzącym 2019 roku życzę Wam z całego serca, żebyście nigdy — przenigdy! — nie pozwolili NIKOMU uciąć sobie skrzydeł. Żebyście pielęgnowali swoje skrzydła każdego dnia i pozwalali im rosnąć, aż staną się na tyle duże i silne, że aż niezniszczalne. Życzę Wam także, abyście pielęgnowali i skrzydła Waszych Bliskich, wierząc w ich pomysły i możliwości. Co do Świąt zaś, 🎅to w tym roku życzę generalnie przeżycia. Takiego, jakie jest Wam potrzebne: czy to przeżycia duchowego, czy to przeżycia dosłownego (czytaj: przetrwania). I żebyście nie dali sobie zepsuć świątecznego nastroju byle błahostką — bo na to życia szkoda! P.S. Fotka zrobiona w krakowskim Muzeum Żywych Motyli. Pomysłowe, inspirujące miejsce,w którym zamieniłam się znowu na chwilę w małą dziewczynkę (choć nie wiem, czy to ostatnie to akurat trafne wyrażenie - od kiedy sięgam pamięcią, byłam zawsze strasznym "długasem" sadzanym w ostatniej ławce z chłopakami...) 😅

Rózgi dla grzecznych

Uzgodniliśmy z Mikołajem w Dublinie, że w tym roku prezenty dostaną dla odmiany ci, którzy byli NIEgrzeczni. Lobbowałam naturalnie głównie w interesie własnym. Gdyby ktoś się zastanawiał czemu zniknęłam z Internetów na dłuższy czas, to odpowiadam: wzięłam się w końcu za „normalną” robotę :P Jej efekty powinny niebawem wyjść na jaw, także czuj duch! P.S. O niebiosa! W Dublinie drożej niż w Londynie…

Etykiety

Pokaż więcej