Z zapraszaniem mnie gdziekolwiek znajomi muszą być ostrożni — zazwyczaj bowiem z zaproszeń korzystam, nawet jeśli oni już dawno zapomnieli, że zachęcali mnie kiedyś do przyjazdu… Czasami pojawiam się w czyichś progach po całych latach, zupełnie bez zapowiedzi — bo jak mam się zapowiedzieć, skoro sama nie wiem do ostatniego momentu, że przyjadę? Mają wtedy miny, jakby zobaczyli ducha, co jest dla mnie kompletnie niezrozumiałe — no bo skoro zapraszali, to co się dziwią, że jestem?
Jest też druga grupa znajomych i przyjaciół — ci, podobnie jak ja, sami stale się gdzieś przemieszczają. Przydybać ich niełatwo, więc staram się zapowiadać choć z minimalnym wyprzedzeniem, żeby nie pocałować przysłowiowej klamki. I tak bym ich zresztą nie zaskoczyła. Żyją na wariackich papierach i walizkach od lat i szczerze wątpię, że jakakolwiek sytuacja w ogóle jest jeszcze w stanie ich zdumieć…
Dzisiaj dzielę się z Wami spotkaniem po latach z koleżanką Karoliną, bo tak się składa, że jej osoba wiąże się bardzo z tematem mojej pierwszej książki oraz obecną działalnością oratorską.
Otóż, poznałyśmy się lata temu w Krakowie, pracując w lokalnej radiostacji. Po zakończeniu naszej przygody z Radiem Alfa znowu zostałyśmy koleżankami z pracy. Zaczynając jako recepcjonistka w utytułowanym hostelu Greg & Tom, nie miałam pojęcia czym jest hostel ani backpacking. Wystarczył jednak rok, by przybysze z całego świata, z jakimi miałam tam wtedy styczność zarazili mnie bakcylem niskobudżetowych podróży w pojedynkę. Po kilkudziesięciu miesiącach tułania się po Europie w celach zarobkowych, zdecydowałam się wreszcie wyruszyć w podróż mojego życia, a następnie napisać i wydać o tym książkę.
Miło spotkać się z Karo i powspominać stare czasy — a jest co! Pozdrawiamy wszystkich z Bilbao — największego miasta w Kraju Basków w północnej Hiszpanii!
Komentarze
Prześlij komentarz